pl en

Włada (21 lat) z Kijowa

Pracowałam jako baristka w kijowskiej kawiarni.  Przed wojną zmarła nasza babcia. Przed śmiercią powiedziała: „Będzie wojna”. Nie zabrzmi dobrze, co zamierzam zaraz powiedzieć, ale z nią nie dojechalibyśmy tutaj. Musielibyśmy tam zostać.

Влада (21 р.) з Kиєва

Я працювала баристою в київській кав’ярні.  До війни в нас померла бабуся. Перед смертю вона сказала: «Буде війна». Недобре говорити так, як я зараз скажу, але з нею ми б сюди не доїхали. Ми б лишились там. 

Pracowałam jako baristka w kijowskiej kawiarni. 

Przed wojną zmarła nasza babcia. Przed śmiercią powiedziała: „Będzie wojna”. Nie zabrzmi dobrze, co zamierzam zaraz powiedzieć, ale z nią nie dojechalibyśmy tutaj. Musielibyśmy tam zostać.

Jadą ze mną mój braciszek (12 lat), siostrzyczka (13 lat), dwie starsze siostry, pies i kot. 

Rodzice nie żyją. W Kijowie został mój mąż (mężczyźni nie mogą teraz wyjeżdżać z Ukrainy) i jeszcze jeden pies.

Wyjechaliśmy z Dworca Darnyckiego — tam pociąg jest podstawiany, jest też mniej pasażerów. Dlatego mieliśmy miejsca siedzące. W innym przypadku musielibyśmy stać przez całą drogę. 

Podróż pociągiem z psem jest trudna. Jechaliśmy 10 godzin. Przez cały ten czas pies nie mógł jeść, bo wtedy musiałby się załatwić. Pies ledwo zmieścił się na podłodze przy naszych nogach. Kiedy wysiedliśmy we Lwowie, tak bardzo skowyczał! 

Za mieszkanie we Lwowie, w którym spędziliśmy jedną noc, zapłaciliśmy 3000 hrywien [100 dolarów], a mieszkanie nie było tyle warte. 

Do granicy z Polską zawieziono nas samochodem. Zostaliśmy tu bardzo ciepło przyjęci. Łzy napłynęły mi do oczu — ile ludzie robią dla nas dobra! 

Bardzo pomógł nam mężczyzna ze Stanów. Jak to się stało? Zacznę od początku. Moja znajoma zrobiła film „Gry domowe”. Nakręciła naszą rodzinę. Film obejrzało wiele osób z całego świata, w tym ten Amerykanin. Kiedy rozpoczęła się wojna, napisał do tej reżyserki, że może nam pomóc. Obdzwonił wszystkich znajomych w Kijowie, we Lwowie i nas dowieziono aż tu. To tacy dobrzy ludzie! Teraz przez swoją znajomą załatwił nam transport do Poznania. Może sam do nas przyjedzie. 

W pierwszych dniach wojny ukrywaliśmy się w piwnicy szkoły. Ale przeczytaliśmy, że małe dzieci umierają na zapalenie płuc, bo zaczynają z zimna łapać przeziębienie. Dlatego wróciliśmy do domu i przestrzegaliśmy „zasady dwóch ścian”. Schodziliśmy na parking, kiedy rozlegał się alarm przeciwlotniczy. Na parkingu było jeszcze zimniej, wiał wiatr. Zrozumieliśmy, że musimy wyjechać. Może wszystko będzie dobrze, ale lepiej wyjechać, żeby się nie martwić, nie słyszeć tych dźwięków… Widzieliśmy, jak ludzie po prostu jadą, uciekają. 

Poszczęściło się nam. Nie narzekamy. Naprawdę mamy szczęście.

Medyka 10.03.2022

Я працювала баристою в київській кав’ярні. 

До війни в нас померла бабуся. Перед смертю вона сказала: «Буде війна». Недобре говорити так, як я зараз скажу, але з нею ми б сюди не доїхали. Ми б лишились там. 

Зі мною їде мій братик (12 років), сестричка (13 років), дві старші сестри, песик і котик. 

Батьків немає. У мене в Києві залишився чоловік (зараз же чоловіків не випускають з України) і ще один собака. 

Ми виїжджали з Дарницького вокзалу — туди поїзд подають найперше, там менше пасажирів. Тому нам дісталися сидячі місця. Інакше нам довелось би стояти всю дорогу. 

Подорож у поїзді з собакою — це тяжко. Ми їхали 10 годин. Весь цей час собака не міг поїсти, бо тоді треба в туалет. Внизу наші ноги, і псу ледве вдалося вмоститись. Коли ми вийшли у Львові, він так скавучав! 

За квартиру у Львові, в якій ми лише переночували, заплатили 3000 гривень [$100], хоча квартира того не коштувала. 

До польського кордону нас підвезли машиною. Тут нас дуже тепло зустріли. Аж сльози набігли на очі, скільки люди роблять для нас добра! 

Нам дуже допоміг один чоловік зі США. Як так вийшло, розкажу з самого початку. Моя знайома створила документальний фільм «Домашні ігри». Там знімалася наша сім’я. Фільм подивилось багато людей по всьому світу, зокрема і цей американець. Коли почалась війна, він напи- сав режисерці фільму, що може нам допомогти. Обдзвонив усіх своїх знайомих у Києві, у Львові, і так нас довезли сюди. Це настільки добрі люди! Тепер він через свою знайому довозить нас у Познань. Може, ще й сам до нас приїде. 

У перші дні війни ми ховалися в підвалі школи. Але почали читати, як маленькі діти вмирають від пневмонії, бо застуджуються на холоді. Тому пішли додому і дотримувалися «правила двох стін». Спускалися в паркінг, коли була повітряна тривога. У паркінгу було ще холодніше, там вітер дме. Ми зрозуміли, що треба від’їжджати. Може, все буде добре, але краще поїхати, щоб не хвилюватися, не чути цих звуків… Ми бачили, як люди просто їдуть, тікають. 

Нам ще дуже пощастило. Ми не жаліємось. Нам справді дуже пощастило.

Медика 10.03.2022

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce lub konfiguracji usługi.

Akceptuj